Layout by Raion

5 lis 2014

Sepris - "Wyrok"

To jest napad, więc kładź się na ziemię.
Jesteśmy tutaj dla tego całego gówna, którego więcej nie potrzebujesz.
~Nickelback - "Get 'Em Up"



   Czasami myślał, jak wyglądałoby jego życie gdyby pewne rzeczy nigdy nie doszły do skutku. Czy siedziałby teraz przy swojej rodzinie? Zauważył, że niektóre krzywdy wychodzą na dobre. Bez udziału Norkada byłby kimś zupełnie innym, bez porwania mógł właśnie żyć gdzieś daleko, samotny, zagubiony, a teraz wszystko jakoś się ułożyło. Jednak nie było tego wspaniałego bez obawy, bez strachu, że na szczycie góry szczęścia pozostaje tylko spaść w dół. W końcu jedyną drogą był upadek.
   Teraz, gdy Felsarin odleciał za wezwaniem, powróciła świadomość zagrożenia. Nadal bezbronny wobec starszych, ciągle rozglądał się dookoła jakby ktoś miał na niego polować. Być może ktoś czeka cierpliwie aż młoda ofiara zostanie sama, bez ochrony, i uderzy w niego.
   Miał to na uwadze. Pewnego dosyć pogodnego dnia, Sara wyciągnęła leniwe rodzeństwo do lasu. Piękny jesienny okres opadających, żółtych liści i zalegającej na ziemi kołdry to naprawdę unikalna i wspaniała pora roku. Hipnotyzujący widok usypiającego świata. Cztery młode smoki postanowiły wykorzystać chwilę całkowicie pochłonięci beztroską zabawą.
   Zakopał się w liściach i czekał aż go znajdą.
-Znalazłaś mnie - rzekł Sepris kiedy ktoś złapał go za ogon. W tej chwili poczuł jak wyciąga go brutalnie spod skały. Serce stanęło mu na widok Harisa.
-Punkt dla mnie - warknął agresywnie purpurowy smok z błyskiem w oczach. Złapał go za ramię oraz skrzydło po czym rzucił w powietrze. Upadł boleśnie na ziemię. Spanikowany próbował uciec. Smok chwycił Seprisa za kark, podniósł i przybił tyłem do drzewa.
   Sepris ryknął, Haris natychmiast zacisnął mu paszczę łapą.
-Miło spędzasz czas? - zapytał wrednie Haris przybliżając łeb do niego. Trzymał dystans tak, by młody nie mógł go dosięgnąć.
-Mpf mm f... - wydusił przez nos.
-Porozmawiamy sobie zanim cię zabiję, dobrze?
   Puścił jego pysk i złapał go za szyję.
-Myślałeś, że jestem aż taki głupi? - wycharczał groźnie Haris - uznałeś mnie za kretyna, którego można zwyczajnie oszukać?
-Nie - jęknął przerażony Sepris.
-Uciekłeś, stchórzyłeś, złamałeś mój zakaz.
-Nie jestem twoją własnością...
-A to to niby co to jest? - ryknął wściekle smok wbijając pazury w jego ramię tam, gdzie miał wypalony znak - pamiątka?!
-Zostaw mnie w spokoju, tutaj nie masz nade mną żadnej władzy.
-Ah, tak, bo przecież jesteś u siebie - powiedział do niego ze złością - synek pod opieką Felsarina, nikt cię nie może dotknąć, prawda? Nie wiem czy zauważyłeś, ale twojego starego akurat w pobliżu nie ma.
   W tej chwili zauważył za Harisem jakiś ruch. Zza skały, jego poprzedniej kryjówki wychylił głowę Ares.
-Zostaw go, fioletowa kupo parującego gówna - usłyszał. Purpurowy smok odwrócił głowę.
-Wypruję ci flaki, smarkata kukło - warknął Haris. Zacisnął pazury na ciele Seprisa i rzucił nim w stronę Aresa. Wylądował bokiem na kamieniu, usłyszał jak zatrzeszczały mu żebra, poczuł rozrywającym ból w lewym skrzydle. Padł bez tchu po drugiej stronie. Ares ruszył biegiem w las na widok zmierzającego do niego Harisa. Sepris poczołgał się do przodu. W tej chwili gałęzie łamiąc, kilkanaście metrów przez nim wylądował szkarłatno-pomarańczowy smok, Jert. Za nim przybyły dwa inne, a gdy Haris dorwał Seprisa, na skale za nim usiadła błękitna smoczyca.
-Nie wasza sprawa - warknął purpurowy napastnik. Przednią łapą złapał za kark Seprisa, a jedną nogą przycisnął go do ziemi.
-Zostaw go zanim zostanie z ciebie parę strzępów - rzekł spokojnie Jert podchodząc bliżej. Haris ścisnął mocniej młodego smoka.
-Jeden krok, a wyrwę mu kręgosłup.
-Nie sądzę.
-Naprawdę tak wam zależy? Naprawdę akceptujecie to, że ta gnida będzie kiedyś rządziła wami, waszymi dziećmi i wnukami? Pozwalacie, by jego ojciec stał nad wami skoro macie przewagę liczebną?
-Tak się składa, że ty również i bez wyjątku jesteś jego poddanym - stwierdził ironicznie Jert po czym dodał z powagą - a taka sytuacja nam pasuje, kiedy ktoś konkretny stoi na górze, wtedy nikt nie próbuje go stamtąd zrzucić i jest spokój. Teraz z łaski swojej wypuść Seprisa.
-Nie odejdę póki on nie będzie martwy.
   Jert skinął głową. Stojąca nad nim smoczyca rzuciła się na Harisa. Przewróciła go po ziemi uwalniając młodą ofiarę. Purpurowy smok upadł razem z nią obok. Pozostali dorwali go. Jert odciągnął czarnego gada na bok.
-Kim jesteś? - zapytał natychmiast Sepris.
-Jert, po prostu. Myślisz, że twój ojciec zostawiłby cię bez opieki?
-Nie miałem tego na uwadze... Co robicie?
-Jest nas siedmiu. Felsarin wyznaczył nas byśmy mieli na uwadze bezpieczeństwo okolicy.
   Przez moment obserwował walczące w tle smoki.
-Mogę go wykończyć?
   Jert odwrócił się. Ryknął krótko uspokajając swoich towarzyszy.
-Jest twój - oznajmił.
   Sepris podszedł powoli do leżącego na ziemi Harisa. Pokrwawiony i poszarpany smok dyszał ciężko. Przytrzymali go by nie uciekł.
-Chyba nie pozwolicie by zabił mnie ten pisklak - warknął słabo.
-Role się odwróciły - powiedział cicho Sepris stając nad nim - pomiatałeś mną jak szmatą, powiedz mi tylko jakie to uczucie...
-Nie dam się takiemu śmieciowi jak ty...
   Spojrzał na niego z obrzydzeniem. Czarny smok zatopił zęby w krtani Harisa. Szarpnął mocno wyrywając część ciała z szyi gada. Gorąca krew popłynęła prawdziwym potokiem. Jego dawny koszmar zaczął się dusić i dławić krwią wytrzeszczając oczy. Patrzał bezlitośnie na umierającego smoka. Wkrótce znieruchomiał, przechylił bezwładnie głowę na bok. Zapadła cisza.
-Wracajmy - mruknął Jert. Obecne na miejscu trzy smoki odeszły powoli za Jertem. Sepris kopnął martwego gada. Ciało przewróciło się z grzbietu na bok.
-Nic ci nie jest? - zapytał Ares wychylając łeb z kryjówki razem z Sarą oraz Elisterą.
-Trochę mnie boli skrzydło - przypomniał sobie. Ruszył za swoim rodzeństwem do domu.
   Policzył w głowie każde odebrane życie. Norkad, pierwszy raz na arenie, potem jedno w trakcie walk i Haris.
-On był czwarty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz