Layout by Raion

1 lis 2014

Sepris - "Prawdziwy".

Wiem, że też mogę zawieść,
Ale wiem również, że byłeś taki jak ja,
I ktoś się na tobie zawiódł.
~Linkin Park - Numb.



   Wszystko runęło. Po raz kolejny, kiedy był u szczytu sukcesu i szczęścia, cały jego świat zapadł się w ciemność zostawiając niezdecydowanego i zagubionego w sobie Seprisa. Już chciał uciekać, zwinąć ogon jak szczur, odejść na zawsze. Żałował, że tego nie zrobił. Nie miał pojęcia w jaki sposób go odkryli.
   Z bólem serca siedział przed domem Jastara. Było mu zimno, i nie tylko z powodu chłodnego klimatu, ale był załamany. Nie chciał wracać, tak było mu dobrze. To był jeszcze ten moment, kiedy miał szansę na odwrót. Tylko pytaniem było: co dalej? Gdzie pójdzie? Musiał wybrać między nieznanym, a rodziną. Każdy, kto wziął Seprisa pod opiekę musiał go skrzywdzić, nie chciał by historia zatoczyła koło, nie chciał znowu cierpieć.
~Do trzech razy sztuka - pomyślał ponuro. Uderzył łapą w dębowe drzwi. Zrobił dwa kroi w tył i czekał. Tak jak ostatnio otworzył mu Jastar. Tym razem w granatowym szlafroku.
-Tylko nie ty - prychnął zamiast powitania mężczyzna przybierając groźny wyraz twarzy.
-Złapali mnie, nie mam wyboru - mruknął smok.
-Dobra, zróbmy to szybko i więcej tu nie wracaj...
   Odwrócenie czarów trwało znacznie krócej. Chwila i już w lustrze zobaczył posępnego, czarnego smoka z rozdartą piersią. Znowu miał świdrujące, niebieskie oczy i brakowało mu końcówki ogona.
-Nienawidzę siebie - stwierdził odwracając wzrok od zwierciadła. Posprzątana pracownia wyglądała na ciepły, schludny, pokój. Wszystko było na swoim miejscu, wszystkie papiery leżało w stosie na biurku, a książki w biblioteczkach.
   Szedł powoli przez miasto, nie podziwiał Shaduru tak jak za pierwszym razem. Swoją drogą musiał wrócić, próbował wmówić sobie cokolwiek by tylko odwlec myśli.
-Pieprzony znak - warknął na głos. Przechodnie zwrócili na niego uwagę. Odleciał stamtąd i skierował się do doliny. Postanowił w końcu wrócić, kiedyś musiał to zrobić. Miał wrażenie jakby zmierzał na karę śmierci. Wziął głęboki oddech i wszedł do groty swojego ojca.
   Na środku płonęło ognisko. Felsarin leżał razem z Sorenią oraz Elisterą. Na skalnej półce po lewej stronie spała Sara, obok obserwującego ogień Aresa. Prawe legowisko stało puste. Przypomniał sobie wszystkie potworności, jakie zrobił mu Norkad w tym miejscu.
-Jednak wróciłeś - stwierdził Felsarin podnosząc głowę.
-Niestety. Teraz dajcie mi spokój i pozwólcie normalnie żyć, tak jak mi obiecałeś - odpowiedział Sepris i spoczął w kącie swojego leża. Zwinął się w kłębek a następnie przykrył skrzydłem. Nie był śpiący, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy.
   Nie czuł wcale sympatii do rodziny, nie czuł żadnego powiązania z nimi, i raczej nie chciał tego czuć. Przeklinał Felsarina, przeklinał Sorenię, przeklinał samego siebie.

***

   Następnego dnia wymknął się wcześnie rano. Cała dolina skąpana była w mlecznobiałej mgle. Mróz i wilgoć zmusiła go do zrezygnowania z przechadzki. Najlepiej było udawać sen by nie wchodzić nikomu w drogę czy uniknąć głupich pytań oraz tłumaczenia swojego zachowania.

-Co mu jest? - usłyszał Sorenię.
-Przejdzie mu - odpowiedział Felsarin - daj mu czas.
-Nienawidzę was, dlatego - orzekł Sepris stłumionym głosem - zniszczyłeś mi życie. Było mi tak dobrze ale musiałeś wszystko przerwać. Bądź z siebie dumny.
-Nie wyciągaj pochopnych wniosków - powiedziała Sorenia - to nie jest jego wina.
-A ty nie jesteś w żaden sposób z nami związana, więc lepiej siedź cicho.
-Bezczelny jest - stwierdziła z wyrzutem smoczyca.
-Seprisie - zlokalizował obok siebie Elisterę - nie bądź na nas zły.
-Jestem zły tylko na tego skretyniałego smoka, który kazał mi zmyć z siebie to, co dawało mi szczęście i zastąpić je z powrotem tym obrzydliwym wizerunkiem. Wyglądam teraz tak samo, jakby utopili szczura w smole i obrzucili rzadkim gównem.
-Przegiąłeś - warknął Felsarin. Usłyszał jak wstaje i podchodzi ciężko do niego. Sepris podniósł głowę by spojrzeć na złego ojca.
-Teraz mnie ukarzesz, prawda? Zrobisz to samo co Norkad? Będziesz taki jak on? Może pójdziemy do innej groty?
-Matko... - jęknął Felsarin wywracając oczami - nie będę tobą pomiatał, ale jeśli nie nabierzesz jakiegoś szacunku i będziesz traktował nas tak jak teraz, to poznasz moją złą stronę. A nie chcę byś ją poznał.
-Czemu nie zostawiłeś mnie w spokoju? - zapytał Sepris -  Nie przyszło ci do głowy, że może pasuje mi takie życie i nie chcę z wami żyć?
-To idź - rzekł krótko ojciec - zrób co uważasz za słuszne, nie będę za tobą szedł i wchodził ci w drogę jeśli sobie tego nie życzysz.
   Ustąpił mu miejsca. Nieśmiało, młody smok wstał. Rzucił okiem na każdego i wyszedł na zewnątrz. Nie miał pojęcia co robi. Usiadł tuż obok wlotu groty.
-Kochana, co ja właśnie zrobiłem? - dotarł do niego głos Felsarina, jakby wypełniony żalem - chciałem tylko by był szczęśliwy, a on mnie nienawidzi... dlaczego? Aż takim potworem jestem, że własny syn nie chce mnie znać? Mam dosyć sprowadzania na wszystkich bólu. Może naprawdę nie powinienem wchodzić mu w drogę i pozwolić odejść oraz żyć jak chce. Najwyraźniej nas nie potrzebuje.
~A może jednak? - pomyślał - może to moja wina? Cały czas narzekam na wszystkich, a to ja jestem winny. Na siłę odrzucam coś, czego pragnąłem od samego początku. Może powinienem się zmienić?
   Postanowił wrócić.
-Wiesz? - zapytał nieśmiało Sepris podchodząc powoli do rodziny - to moja wina. Obwiniam cię za coś, czego nie zrobiłeś. Masz rację, chciałeś tylko mi pomóc, a ja ślepo wierzyłem we własne kłamstwa.
-Czyli jednak zostajesz? - spytała Sorenia.
-Raczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz